Po paradzie atrakcji w dniu poprzednim resztę czasu postanowiliśmy spędzić na plaży. Niestety pogoda splatała nam figla i niebo nad Ałupką zachmurzyło się. W związku z tym postanowiliśmy dać Krymowi ostatnią szansę i zwiedzić Twierdzę w Sudaku. Odległość 120km wydawała sie mała, jednak okazało się ze szeroka droga za Ałtuszą zmienia się w wąską i kręta drogę górską, więc dotarcie na miejsce zajęło nam więcej czasu niż zakładaliśmy.
Gdy dotarliśmy na miejsce temperatura sięgała ponad 35st C w cieniu, a miejsce wyglądało jak spalony słońcem step otoczony murem. Wejściówki kosztowały po 40 hrywien od łebka i 5 za robienie zdjęć, co znacznie odbiegało od cen podanych w przewodniku. Wokoło roiło się od straganów z pamiątkami i przebierańców którzy tworzyli niepowtarzalny klimat tego miejsca. Wspięliśmy się na mur skąd mogliśmy podziwiać piękne widoki na wybrzeże Morza Czarnego.
Ostatnim miejscem które chcieliśmy zobaczyć był park botaniczny w Nowym Świecie który znajdował się 7km od Twierdzy.
Zaparkowaliśmy auta na drodze prowadzącej do parku jak dużo innych osób. Było bardziej niż pewne ze zaraz podbiegnie do nas cieć parkingowy, i tak też się stało. Chciał żebyśmy zaparkowali na jego parkingu, a my oszukani już raz przez parkingowego koło polany bajek kazaliśmy mu się odczepić. Na nic zdały sie tłumaczenia że stoją tu też inne auta i że to nie jego biznes. W momencie kiedy zagroził spuszczeniem powietrza z opon miałem ochotę wyciągać domowej roboty bejsbola spod siedzenia a Paweł gazrurki z bagażnika i wybicia mu tego z głowy. Ostatecznie odechciało nam się zwiedzać Nowy Świat i ruszyliśmy do domu. Dodatkowo po powrocie z Sudaku wydech w naszej bawarce złamał się tuż za katalizatorem. Było to wynikiem procesu wyniszczania który zaczął sie już we Lwowie. Tam najprawdopodobniej zahaczyłem mocowaniem wydechu o tory tramwajowe. Mocowanie to poluzowało się i ciągnęło się po asfalcie w Odessie i zmuszony byłem je odkręcić. Reszta drogi dopełniła aktu zniszczenia:)
Razem z Pawłem podwiesiliśmy wydech na pasach i tyrtytkach. Szkoda że nie miałem wtedy aparatu, bo auto podczas naprawy stało prawym tylnym kołem na stromym podjeździe na czyjąś posesję, dwoma lewymi kołami na drodze, a przednie prawe wisiało w powietrzu. Powiem tylko tyle... miny kierowców przejeżdżających obok - bezcenne! :D
A oto kilka rodzynków tuningu Ukraina style:
niedziela, 12 sierpnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
witam.Jak jechac na Krym to tylko pociagiem zaoszczedzicie na portfelu i zniszczeniach w aucie.Jezeli jestescie w okolicy Sudaku nigdy nie omijajcie""Nowego Swiatu" - przepiekne widoki. Polecam na wypoczynek ktoras z mniejszych osad, cena calego domu z wszelkimi wygodami i TV SAT tylko do wlasnej dyspozycji moze po negocjacjach spasc do rownowartosci 80-100 USD za dobe (cena z sierpnia 2007) a atrakcje i tak sie znajda. Przez 2 tygodnie pobytu nikt nas nie zaczepial, spotkalismy sie tylko z zyczliwoscia miejscowych, takze w srodku nocy gdy wracalismy z dyskotek (z reguly wstep wolny placisz tylko za konsumpcje + pare hrywien za DJ). Cala noc zabawy nie przekraczala ok.30 zeta na osobe. nie znajdziecie jednak takich warunkow jak w krajach od let nastawionych na czerpanie zyskow z turystyki, ale jest tam klimacik lekko orientalny a i dogadac sie mozna bez zbytnich problemow. Problemem jest tylko zalatwienie biletow na pociag (polecam bilet grupowy spora znizka niezaleznie od wieku podrozujacych)Jest w sezonie letnim tylko raz w tygodniu jeden sklad pociagu bezposrednio z Warszawy do Simferopola. Jezeli znacie kogos z Ukrainy kto moze kupic bilety z miejscowkami tam i z powrotem u nich - to polecam. Na pewno sie oplaci. Pozdrawiam goraco zarowno tych ktorzy juz tam byli jak i tych ktorzy sie dopiero wybieraja. Ja pojade tam jeszcze raz. Na pewno.
Prześlij komentarz