*Kolor tła bloga nie jest przypadkowy. W pełni oddaje nastroje panujące podczas wycieczki :)
Pobudka o 3:30. Paweł i Justyna maja być pod naszym blokiem o 4. Właśnie zaczynamy nasze wymarzone wakacje. Jedziemy 2 samochodami ze znajomymi na Krym !
Udało się nam jakoś pozbierać i wyruszyć z Warszawy o 4.15. Skierowaliśmy się do przejścia granicznego w Korczowej. Dotarliśmy na miejsce bez problemów i po ok 2h czekania znaleźliśmy się po stronie ukraińskiej.
Pierwsze co sie rzuciło w oczy to znaczne pogorszenie stanu dróg i znaczne zagęszczenie stacji benzynowych (co było akurat pozytywne bo paliwo jest tam sporo tańsze - w naszym przypadku ropa była od 3.65 do 3.90 hrywien).
Paweł i Justyna korzystając z przewodnika wydawnictwa Bezdroża "Krym" zaplanowali bardzo szczegółowo całą wycieczkę. Naszym celem w tym dniu był Lwów. Szybko dotarliśmy do miasta, lecz ponad 2h zmarnowaliśmy na szukaniu (z powodu marnego oznaczenia i TRAGICZNEGO stanu ulic) Towarzystwa Kultury Polskiej we Lwowie które pomagało w znalezieniu kwater we Lwowie u polskich rodzin. Poszukiwania okazały się daremne ponieważ w sobotę w późnych godzinach popołudniowych było już zamknięte. Ostatecznie musieliśmy się zadowolić noclegiem w obskurnym hotelu Turist za 65grywien za parę. Warunki w pokojach pozostawiały wiele do życzenia, a ciepła woda była tylko w godzinach 6-9 rano i wieczorem. Wieczorkiem udaliśmy sie na spacer po starówce która jest jedynym miejscem godnym polecenia aczkolwiek "jaj nie urywa".
Architektura miasta jest ciekawa, ale budynki są zniszczone a drogi to w większości nierówna kostka brukowa. Aby tam się poruszać sprawnie i nie zostawić zawieszenia to trzeba mieć Hummera albo Toyotę Hilux:P. Nasze BMW nie były w stanie jechać szybciej niż 30km/h bo groziło to poważnymi uszkodzeniami (jak też na końcu wyprawy się stało:/)
sobota, 4 sierpnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz